Tag Archive : Razem

Mamy 4 lata! Spójnik dla polskiej lewicy

Spójnik ma 4 lata!

Stowarzyszenie Spójnik kończy dziś 4 lata! 🥳

Przez ten czas sporo zrobiliśmy i wiele się nauczyliśmy. Kilkadziesiąt osób nam przybyło, kilka ubyło, niektórzy opuścili nas niestety na zawsze.

Dzięki wysiłkowi naszych członków i członkiń w ciągu czterech lat Spójnik:

📌 prowadził punkty pomocowe, przez które przewinęły się tysiące osób w kryzysie uchodźczym

📌 zorganizował półkolonie integracyjne,

📌 wyremontował przedszkole,

📌 zorganizował dwa Festiwale Lewicy,

📌 współorganizował Forum Postępu,

📌 wywalczył pierwsze dofinansowanie in vitro na ścianie wschodniej,

📌 i wiele, wiele innych rzeczy!

Staramy się też wspierać polityków i polityczki Lewicy w ich działaniach i obiecujemy to robić nadal. Wiemy, że teraz, w roku wyborczym, jest to szczególnie ważne!

Zarząd Spójnika (Wiktoria Aleksandra Barańska, Joanna Wicha, Jakub Bazylak, Tomasz Szwałek i Piotr Plebańczyk) oraz komisja rewizyjna (Patrycja Pawlak-Kamińska, Agnieszka Mastalerz-Madej oraz Michał Dziarski) życzą całej ekipie Spójnika, demokratycznej, opiekuńczej, równościowej Polski i by lewica rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej!

Koalicja „katalońska”

To będzie prowokacyjny tekst. Prowokacyjny – w sensie rzucający wyzwanie myślowym schematom. I będzie to moja osobista prowokacja, a nie oficjalne czyjekolwiek stanowisko. Czasem jednak warto zrobić krok w bok i spojrzeć na sytuację z innej perspektywy.

Tematem poniższych przemyśleń jest potencjalna konfiguracja, w jakiej partie opozycyjne pójdą do wyborów w przyszłym roku. Pomijając propagandę, na ten moment najbardziej rozsądnym rozwiązaniem, które pozwoli skutecznie odsunąć od władzy i rozliczyć rządy Zjednoczonej Prawicy, jest start dwu bloków opozycyjnych – konserwatywnego i liberalno-progresywnego. Do tych dwu bloków zapisuje się odpowiednio PL2050 z PSL oraz KO z Lewicą. Ma to dać wystarczającą koncentrację głosów, by zadziałał d’Hondt, przy jednoczesnym uniknięciu strat na zbyt egzotycznej „Zjednoczonej Opozycji”. Po wyborach zaś oba bloki mają przejąć władzę. Taka jest teoria.

Teraz myśl rewolucyjna – blok progresywny powinny tworzyć PL2050 oraz Lewica, konserwatywny – KO z PSL.

Zaraz, zaraz, ale czy Polska 2050 nie jest jeszcze bardziej na prawo od liberalnej Platformy? Antyklerykalna Lewica miałaby się sprzymierzyć z Ministrantem Hołownią? I tu właśnie następuje zderzenie ze stereotypami. Niby dlaczego PL2050 należy pozycjonować na prawo od Platformy, i właściwie czemu uznaje się Platformę za „coś mniej więcej centroprawicowego”?

Tak, PL2050 jest bardziej na prawo od Lewicy, co zresztą w Polsce nie jest zbyt trudne, bo wszystko jest od niej na prawo. Bardziej interesującą kwestią jest to, jak bardzo jest to „na prawo” i czy nie za bardzo. Porównując PL2050 z PO/KO – z punktu widzenia Lewicy ich poglądy nie są bardzo różne. Gospodarczo liberalne, światopoglądowo konserwatywne, choć nie tak średniowieczne, jak PiS. Różnica leży gdzie indziej – w wiarygodności i zdolności do ewolucji tych poglądów.

Wiarygodność Platformy Obywatelskiej jest wręcz legendarna – bo jest żadna. Są za, a nawet przeciw, obiecają cokolwiek, co da się przekuć na punkty procentowe poparcia, by następnego dnia o wszystkim zapomnieć. Nic dziwnego, że od 2001 r. Platforma nie napisała żadnego programu działania, a sam Tusk odżegnywał się od jakichkolwiek wizji przyszłości, jaką by partia miała kształtować. Trudno więc o zdolność do ewolucji poglądów, bo takowych w ogóle nie ma. Jest tylko jedna wytyczna działania PO – zdobycie władzy. Jak w ogóle sensownie pozycjonować taką partię i dlaczego akurat jako centroprawicę? Platforma Obywatelska jest partią władzy i stanowisk, nie programu.

Z drugiej strony PL2050 – mają pewne reformistyczne poglądy, w których wszakże dominuje umiarkowanie i daleko idąca ostrożność, by zbyt daleko z tymi reformami się nie zagalopować i niczyich interesów nie urazić. Mimo to dostrzegają potrzebę zmian i pewne kroki naprzód są proponowane. Sama zresztą nazwa partii wskazuje na kierunek nastawiony na przyszłość. Co więcej, deklarowana jest chęć rozmowy o tych rozwiązaniach – tak, to ta słynna wykpiwana „przestrzeń do dialogu”. Ale czemu nie potraktować tego poważniej? Owszem, pozostaje kwestia wiarygodności deklaracji, jeszcze w przypadku PL2050 nie poddana testowi. Jest jednak całkiem spora szansa, że ta wiarygodność będzie wyższa, niż zerowy poziom Platformy Obywatelskiej. Możemy więc – jako Lewica – narzekać na przykład na bardzo skromne postulaty reformy energetyki w związku z kryzysem klimatycznym, ale przynajmniej PL2050 dostrzega ten problem i traktuje go poważnie, podczas gdy Platforma lata swych rządów spędziła na budowie nowych bloków węglowych, a Tusk dopiero po powrocie z Brukseli zauważył, że ten kryzys to chyba jednak ma miejsce.

Ważną kwestią pozostaje osobowość i możność porozumienia się z liderem ugrupowania – Donaldem Tuskiem z jednej, z Szymonem Hołownią z drugiej. Chyba najtrudniejszą rzeczą do przełknięcia dla Lewicy jest zdeklarowany katolicyzm Hołowni oraz głoszone przez niego w przeszłości poglądy, choćby na temat aborcji. Co jednak z Tuskiem? Nie unika on podkreślania swojej wiary, robi to nawet w sposób zdecydowanie pozerski (jak niedawno na konwencji w Płońsku, gdzie robił znak krzyża na chlebie). Nie ulega też wątpliwości, że kontakty i uleganie biskupom (tzw. kościoła łagiewnickiego) nie są mu obce. Ostatnio odciął się także od bardzo umiarkowanej próby napisania ustawy o związkach partnerskich przez swoich konserwatywnych posłów. Jednocześnie nie przeszkadza to ludziom Platformy ochoczo prezentować się się na marszach równości i strajkach kobiet.

Z dwojga złego czy nie lepszy jest uczciwy chrześcijanin, z którym da się rozmawiać i dyskutować, niż pozer, zblatowany z instytucją kościoła katolickiego? Kto prędzej zgodzi się na rozliczenie księży z afer pedofilskich – człowiek stawiający na pierwszym miejscu zasady wiary czy też polityk liczący na poparcie biskupów w swojej walce o władzę? Trzeba też pamiętać, że w krajach zachodnich równość praw dla osób LGBT często wprowadzały partie konserwatywne, a koalicje rządowe złożone z cywilizowanych chadeków oraz socjaldemokratów nie są niczym wyjątkowym. Jeśli Hołownia i PL2050 byliby w stanie reprezentować ten sposób chadeckiego myślenia, daje to właśnie ową „przestrzeń do dialogu”. Oczywiście, z lewicowego punktu widzenia byłoby to zapewne ułomne, skromne, ale zawsze lepszy mały krok naprzód, niż trwanie przy ciemnocie PiS czy obskurantyzmie PO.

Podsumowując różnice między PL2050 i PO – czy nie bardziej sensowny byłby więc podział na ugrupowania progresywne, zdolne do dostrzegania problemów i aktywnego poszukiwania rozwiązań dla nich, pomimo różnych punktów wyjścia, oraz na stare partie władzy, których konserwatyzm sprowadza się głównie do konserwowania swojej obecności na scenie politycznej?

Pozostaje oczywiście pytanie – czy zarówno PL2050, jak i Lewicy to by się opłacało? Jest spore ryzyko utraty głosów osób niezadowolonych z takiego sojuszu. Z jednego strony zwolenników Hołowni, którzy chcieliby nowej jakości, nowego otwarcia, odcięcia od zepsutej przeszłości, z drugiej wyborców Lewicy, gdzie prawa kobiet, LGBT oraz świeckie państwo są sprawami fundamentalnymi. Jest też jednakże spora stawka do ugrania – można zyskać tych wyborców, którzy są zmęczeni dwoma dekadami POPiS-u, tych, którzy nie chcą już totalnych wojen między partiami, a stawiają na dialog i tolerancję pomimo różnic. Trzeba również pamiętać o tym, że wyborcy Lewicy zazwyczaj są mieszkańcami wielkich miast, z kolei wyborcy PL2050 – średnich miejscowości. Nie ma wielkiej konkurencji między tymi ugrupowaniami, a koalicja mogłaby zbudować pomost między podzielonymi geograficznie społecznościami.

Należałoby więc do takiej koalicji podejść mądrze i rozważnie, jeśli oczywiście tylko byłaby wola dla niej z obu stron. Mimo to wydaje się to – z punktu widzenia przynajmniej Lewicy – bardziej sensowne niż projektowanie przyszłej koalicji z Platformą Obywatelską. W chwili obecnej rozważania na ten temat to już raczej przejaw jakiegoś kapitulanckiego masochizmu, gdy wiadomo, że PO za „koalicję” uważa poddaństwo, przykład Nowoczesnej i Zielonych pokazuje, że o partnerstwie nie może być mowy, Tusk jest zaś notorycznym kłamcą, opowiadając brednie o koalicji z PiS, samą Lewicę najchętniej by zniszczył albo sprowadził do marionetkowego tworu w rodzaju „prawdziwej lewicy” z PPS. Jaki jest więc sens w ogóle rozważać mariaż z przemocowcem?

Podsumowując te dość teoretyczne rozważania – warto ze sobą rozmawiać. Zresztą, zaczęto to już robić i pierwsze reakcje zwolenników PL2050 i Lewicy są zachęcające. W przeciwieństwie do skompromitowanej idei „Silnych Razem” – widać tu rzeczywiście pewną sympatię, dobrą wolę i partnerskie relacje. Czemu by tego nie kontynuować?

Autor: Marcin Szost

Tekst prezentuje osobiste przemyślenia autora i nie jest stanowiskiem Stowarzyszenia „Spójnik”.

#Lewica #NowaLewica #nowalewica #Polska2050 #razem #Hołownia #ZjednoczonaOpozycja Szymon Hołownia Włodzimierz Czarzasty Hanna Gill-Piątek Robert Biedroń Adrian Zandberg Michał Kobosko

Marcin Szost radnym sołeckim

Marcin Szost, członek zarządu stowarzyszenia Spójnik oraz okręgu podwarszawskiego Razem, został wybrany na stanowisko radnego sołeckiego, w wyniku burzliwych, przedterminowych wyborów w sołectwie Zgorzała.

Festiwal Lewicy

Dlaczego Festiwal Lewicy?

Jesteśmy różni – pochodzimy z odległych miejsc, z różnych organizacji, albo w ogóle działamy sami. Każdy z nas ma swoją specjalizację. Niektórzy z nas zajmują się ekologią, inni działają na rzecz lokalnej wspólnoty. Część z nas widzi swoją aktywność w ramach jednej z partii politycznych, pozostali wolą postawić na oddolną aktywność obywatelską. Są wśród nas socjaldemokraci czy socjaliści, niektórzy określają się jako liberałowie, są też ci, którzy wręcz unikają jakiejkolwiek etykietki. Czasem się ze sobą zgadzamy, a czasami nie.

Jesteśmy różni, ale jednak podobni. Przede wszystkim – chcemy uczynić świat lepszym. Nie zadowala nas stwierdzenie, że „zawsze tak było”, „dobrze jest, jak jest” czy też „niedasie”. Konserwatywna wizja świata, gdzie panuje „naturalny i niezmienny porządek rzeczy” jest nam obcy. Działamy racjonalnie – opierając się na postępie nauki, a nie negując ją, kierujemy się rozumem – nie boimy się iść wbrew utartym poglądom. To wszystko jednak robimy z jednej przyczyny – humanizmu, miłości do człowieka. Niezależnie od tego, w co wierzy, jakiej jest narodowości, płci, jakim językiem mówi i kogo kocha. Wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi i dla nich (i dla swych bliskich, dla siebie) ten wysiłek podejmujemy. Spotykamy się na Festiwalu, gdyż razem możemy więcej. Ekolodzy, związkowcy, działacze na rzecz mniejszości, politycy i aktywiści, każdy w swojej działce i wszyscy wspierając się nawzajem. Chcemy się poznać, chcemy porozmawiać, chcemy pokazać innym, że nie są sami.

Dlatego właśnie Festiwal Lewicy. Dla tych, którzy chcą czegoś więcej.