Pan z brzydkim końcem

Pan z brzydkim końcem

Od kilkudziesięciu dni obserwujemy na lewicy wzmożoną kanonadę słów i pogróżek wobec procesu jednoczenia SLD z Wiosną.  Grzmią zarówno szeregowi działacze lokalni jak i tuzy dawnego lewicowego establishmentu jak chociażby Leszek Miller. No cóż, krytyka zawsze była mile widziana na lewicy, więc cóż w tym dziwnego, że się komuś nie podoba i daje temu wyraz? Otóż nie chodzi tutaj o krytykę, a o to, co się z tymi krytykującymi stanie. Nie trzeba być wróżbitą, raczej wystarczy popatrzeć w przeszłość, gdzie historia decyzji układa nam piękny wzorzec postępowania.  Cofnijmy się nieco w czasie, mamy apogeum sukcesów lewicy, w 2000 roku Aleksander Kwaśniewski nie daje szans przeciwnikom i w I turze wygrywa reelekcję, SLD szybuje w sondażach, a tandem Miller-Janik coraz mocniej czuje się nowymi przywódcami Polski.  Wtedy to, nazywany kanclerzem, premier RP zaczyna serię niefortunnych zdarzeń, która w przyszłości doprowadzi go do funkcjonowania w roli klakiera Tuska.

Ostatnia dekada XX wieku miała zupełnie inne polityczne flow. Przepływy i poparcie szło w różnych kierunkach, czego przykładem był Andrzej Celiński, który w 1999 roku wstąpił do SLD. Nowa dekada jednak wskazała inne kierunki i gdy po 40% poparciu nie pozostało już nawet wspomnienie,  siedziba SLD zaczęła przypominać salę odlotów. Gdy  zaczęła się POPiSowa wojenka i nowe szwadrony zaczęły szukać zaciężnych hufców to wtedy ruszyła się wymiana ciosów i ludzi. SLD patrzyło z boku, choć dawny tytan lewicy, założył biało-czerwony krawat i zaczął udawać pszenno-buraczanego traktorzystę. Schyłek pierwszej dekady XXI wieku przyniósł rządy postpolitycznej Platformy. Tusk lansujący fajnopolactwo i ciepłą wodę w kranie, z jednej strony, rękami Schetyny dusił wyrastającą konkurencję, z drugiej strony brał sprawdzonych w boju. Po fazie wyciągania Radków, Mężydeł i Żalków z prawicy, przyszła pora na lewą stronę. Oczywiście początkowo sldowcy byli na cenzurowanym, bo platformiana wizja przeszłości niewiele różniła się od lansowanej przez pisowsko-ipeenowską ekipę. Krok po kroczku, z lewej strony zaczęli znikać ludzie, po jakimś czasie odnajdując się w szeregach tuskowej „partii złotego środka”. Słowem kluczem wydaje się słowo „złoty”, bo nic tak nie przyspiesza emigracji jak presja finansowa, a słoik z konfiturami był w rękach ryżego Kaszuba i nic nie wskazywało na to, że przypadnie komuś innemu. PiS zamotany w wojnę z PO, wyraźnie nie był w stanie odnaleźć swojego rytmu sprzed kilku lat, dodatkowo na wiarygodności tej partii kładł się liberalny cień Gilowskiej. Oprócz spadku notowań, SLD odczuwało bardzo wyraźny odpływ działaczy w regionach, im niżej tym więcej. W niektórych okręgach życie zamarło, tymczasem na górze trwał powolny ruch w kierunku środka sceny. Dawny dominator SLD, miał już wtedy założony biało-czerwony krawat i naśladując gombrowiczowskiego Miętusa, zapałał nieoczekiwanie miłością do wiejskiego ludu. Okazało się, że ten nieudolny cosplay działacza Samoobrony nie za bardzo przełożył się na wielki come back i Leszke popadł w melancholię. Nawet pani Monika Olejnik jakoś o swoim pupilu zapomniała.  Ferment z lewej strony sceny politycznej, zaczął się w 2011 roku. Nieoczekiwanie zestaw totalnie różnych ludzi, których połączył Palikot , wypchnął z wydawałoby się stałego 3 miejsca SLD i zmusił do ponownego zrewidowania działań. Ruch Palikota, będący typowym pospolitym ruszeniem szybko zaczął trwonić poparcie i ludzi, a Miller ruszył po władzę w SLD. Co z tego wyszło już zbyt świeża historia, którą wszyscy doskonale znają

Próbując więc, odwołując się do słów bohatera eseju, skończyć to jak „prawdziwy mężczyzna”, chcę po prostu zwrócić uwagę niektórym krytykom zjednoczenia na to, gdzie dziś są dawni rozdający karty na lewicy. Jako kwiatek do kożucha funkcjonuje Barbara Nowacka, jedna z bardziej pracowitych i medialnych posłanek-Katarzyna Piekarska,  po przejściu do klubu KO, zniknęła i zgasła. Jaki wpływ na losy Koalicji Obywatelskiej ma „polski Zapatero” czyli Napieralski?

W najlepszym wypadku można liczyć na cieplutka posadkę w Brukseli, bo Donek władzą się nie lubi i nie umie dzielić. Oczywiście w ramach podziękowań trzeba potem w mediach ładnie pompować niegdysiejszego „prezydenta Europy”, tylko czemu mi takie zachowanie  śmierdzi kuplerstwem i hipokryzją.  Wśród nich bryluje eks-zbawca lewicy, któremu polityczna emerytura jeszcze nie w smak, za to jego zachowanie przypomina brzydkie zabawy rozbrykanego gówniarza, obrażonego bo ktoś nie zwraca na niego należytej uwagi. Więc odwołując się do słynnego bon mot naszego gwiazdora stwierdzam: Stał się pan po prostu facetem z brzydkim końcem!

Post scriptum


Tekst powstawał zanim jeszcze parę osób, skonfliktowanych mocno z władzami Nowej Lewicy, nie wpadło na pomysł i nie wymyśliło nowego rozdania.
Gabriela Morawska-Stanecka, Joanna Senyszyn,  Robert Kwiatkowski i Andrzej Rozenek przeszli w rozpostarte skrzydła partii senatora Koniecznego, czyli do PPS. Pozostaje nam tylko życzyć szerokości i krótki protip:

  • kaszkiety tylko materiałowe, mogą być w kratkę
  • Czerwony sztandar – tak, Czerwone korale – nie
  • związki zawodowe to nie jest kupa darmozjadów
  • socjalizm nie polega na zwrocie ku centrum
  • prawa osób LGBT+ to prawa człowieka, a nie zastępczy temat na lewicy

Poza tym oczywiście prosimy o sugestie i wskazówki dla nowych towarzyszek i towarzyszy