Nieprawdą jest, że nie zostawiają śladów, od ran zadanych pałką, pięścią, nogą obutą w okutego buciora, od gumowych i plastikowych kul, od ciągnięcia po chodniku, od uderzenia tarczą. Siniaki, otarcia, blizny, bolesne, gojące się długo. I niemoc, która potrafi w nas wywoływać stany lękowe i depresje. My mamy tłum, który jeszcze są w stanie spacyfikować, upokorzyć, przeciągnąć po bruku, zagazować, oblać wodą z sikawki, wsadzić do suki, zastraszyć, wywieźć, odciąć od kontaktu, złamać wszystkie reguły państwa prawa.
Jest lato 2020, gorąco po aresztowaniu Margot, policja aresztuje 48 osób, rozgania, odcina, robi kocioł. Jest jesień 2020, przez kraj przetacza się fala gigantycznych protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Stukilowe byki idą z metalowymi pałkami teleskopowymi na młode dziewczyny, biją dotkliwie, tak by bolało. Będą ślady? Trudno! Julki nie musiały się awanturować.
Na fejsbukowych portalach policyjnych pełno śmieszków i żarcików o tym, że te młode to lubią mocno. Etyka siedzi cicho, szczególnie, że władza dosypuje monet dla najaktywniejszych. Każdy Brudny Harry jest dumny i wie, że nikt go nie zatrzyma, co z tego, że poparcie społeczne budowane przez lata, leci na łeb. To nieważne, bo mają moc i władzę.
Agresja narasta – LGBT, kobiety, rolnicy, kibice – na kogo wypadnie, na tego bęc. Wypadło na 65 kilogramowego Bartka, uzależnionego faceta, któremu nie pozwolono na to by mógł żyć. Zmiażdżona krtań, nie mógł wykrzyczeć, że nie może oddychać.
Co dalej? Ilu jeszcze będzie Bartków i Igorów?