Co robi Czarnek? O szkolnictwie i dostosowaniu się.
Odkąd pracuję w szkole, a zacząłem dość dawno to ogromna większość energii pracowników oświaty idzie na dostosowywanie się. Słowo to oznacza ni mniej, ni więcej to, że każda nauczycielka i każdy nauczyciel musi przyjąć postawę konformistyczną, dopasować się, wsunąć jak puzelek na miejsce i najlepiej nie odstawać. No można odstawać, ale tylko w tę stronę, w którą wskazuje saurońskie oko mitycznych „organów prowadzących”. Idąc tym tropem i przyglądając się działaniom organów, wychodzi po krótkiej analizie smutna i oczywista konstatacja, że obecnie niemiłościwie nam panujący Przemysław I Gorliwy chce budować oświatę w stylu karolińskim. Sieć szkół przyparafialnych, opartych o nauczanie zgodne z kanonem wiary, do tego kontrola i sprawdzanie czy się nie odstaje w innym kierunku niż Przemko nakazał. Zwiastuny już są, czego przykładem jest sprawa nauczyciela z Tarnowskich Gór, na którego doniosła pisowska posłanka-konfidentka. Oczywiście pan minister, wraz ze swoimi średnio rozgarniętymi druhami nie wie jak funkcjonuje w Polsce oświata, bo nigdy w szkole nie pracował, ani on, ani ten jego pucołowaty akolita, który triumfalnie wieścił koniec katastrofy klimatycznej, bo spadł śnieg. Nie wiedzą chłopaki, że szkoła to jest wywrócony moloch, pełen zniechęconych i coraz bardziej konformistycznych nauczycieli, z selekcją negatywną, który coś tam jeszcze działa systemowo, ale tkanka została nadpsuta licznymi reformami, deformami, zmianami i dostosowaniem. Łatanie tego przy pomocy encyklik Jana Pawła II, przypomina tę coroczną akcję łatania dziurawej drogi do mojej wsi, polegającej na wsypywaniu żwiru w dziury. Efekt krótkotrwały i przynoszący więcej szkód niż pożytku. Para pójdzie w gwizdek, powstaną komisje, patrole, podjęte zostaną działania, które niewiele wniosą do naprawienia szkoły, a sporo wniosą do poziomu zniechęcenia i frustracji u nauczycieli. Oczywiście nie trzeba być geniuszem, żeby się domyśleć jak to się przełoży na jakość nauczania. A dzieci? No jak to dzieci, będą miały „bekę” i materiał na kolejną sporą ilość „cenzopap”.
Czy ktoś z rządzących ostatnio oświatą przeprowadził diagnozę problemów? Wątpię, bo jest sporo danych pokazujących, że jest w szkole źle, wręcz w niektórych elementach jest fatalnie. Problem w tym, że żaden minister spod pisowskiego baldachimu nie przejmuje się żadnymi twardymi danymi. Z misjonarsko-hunwejbińskim przekonaniem o swojej słuszności porozwalali wszystko to, co udało się w mozole stworzyć. Bo czy Anna Zalewska wzięła pod uwagę sukcesy gimnazjum w zwiększaniu edukacyjnej wartości dodanej, zmniejszanie różnic w uzyskiwaniu wyników między bogatymi i biednymi uczniami? Czy poczytała o wysokich wynikach polskich gimnazjalistów w badaniach PISA? No może poczytała, ale to nie były dla niej ważne rzeczy. W czasie buszowania po kontenerach z ciuchami i rozsyłaniem cudownie promiennych uśmiechów, Zalewska przeglądnęła prawicową memetykę, poczytała sążniste flejmy na fanpage’ach, wzruszyła się „oraniem lewaków” i „beką z typiar”, fascynowała się wykopowymi filmikami, gdzie w roli głównego złola pojawiał się „gimbus-patus”. Skończyło się wywróceniem stolika, rozwaleniem sieci szkół i wzrostem frustracji wśród uczniów, nauczycieli i rodziców. Anna spełniona w swym szlachetnym dziele, zabrała dupę w troki i pojechała do Brukseli kosić gruby pieniądz nie robiąc zbyt wiele. (do tej pory pokazała się z dwa razy, z czego raz próbowała nagiąć debatę do swoich reguł), a na jej miejsce przyszły wybitne indywidua. Facet, który słynął z podrabiania podpisów (oj tam, kto z nas nie próbował podrobić podpisu rodzica), a będąc ministrem w szczycie pandemii wysłał dzieci do szkół. Wbrew idiotycznym tekstom, że ściany nie zarażają, okazało się, że owszem ściany nie, ale dzieci i młodzież już tak. Jesienny pik zachorowań i karuzela śmierci spada na rządzących. Smutny Darek odszedł, choć niedaleko, bo wylądował za plecami nowego ministra. No to mamy teraz dopiero eksponat.
Pamiętacie ze szkoły takiego typa, który lubił się znęcać, wymyślał wyzwiska, rozpuszczał ploty i był pierwszym pochlebcą i włazidupą w stronę nauczyciel. No więc taki ktoś został ministrem.
Przemysław Czarnek zasłynął z ordynarnego języka, homofobii, klasizmu, ukrainofobii, antysemityzmu, lista zasług długa, co nie?
Na koniec ostatni wymysł ministra z Lublina, rządzącego polską oświatą: „61% Polek w wieku 15 lat uważa, że są zbyt grube, przy czym prawie połowa z nich faktycznie nie ma nadwagi. To o 10% więcej niż 4 lata temu.” [więcej]
Co robi Czarnek? Ogłasza, że młode dziewczyny w Polsce są grube i trzeba je odchudzić.
Autor: Piotr Zych